Tegoroczne Targi Książki w Londynie odbyły się w nowej lokalizacji – w hali Olympia. Ta wiekowa przestrzeń wystawowa, która gościła niegdyś samego Buffalo Billa (polecamy zresztą serdecznie całą historię Olympii: [KLIK]), na trzy dni kwietnia stała się centrum wydawniczego świata. Mimo początkowego chaosu („Gdzie jest to stoisko? Którędy do centrum agentów?”) większość osób, z którymi się spotykałyśmy, doceniała urok hali pełnej naturalnego światła, a krótka wymiana zdań na temat nowego miejsca pomogła nieraz przełamać pierwsze lody. :)
Praca w agencji opiera się przede wszystkim na wymianie maili, katalogów, maszynopisów. Targi to dobra okazja, aby porozmawiać twarzą w twarz i wymienić doświadczenia. Już od kilku lat można zaobserwować brak jednej czy dwóch dominujących „book of the fair”, o której wszyscy by mówili i o którą toczyłaby się zażarta walka jeszcze podczas trwania targów.
W przypadku książki dziecięcej odczuwalny jest brak nowego, silnego trendu – czegoś, co wywołałoby falę tytułów w podobnej stylistyce. Na razie mocno trzyma się middle grade (z naszej oferty polecamy szczególnie „The It Girl” – hit brytyjskiego Egmontu o dziewczynie, która z dnia na dzień, wbrew sobie, staje się celebrytką) i rośnie znaczenie współczesnej powieści obyczajowej dla młodzieży (zwracamy uwagę na „The House of Stone” – to jeden z najważniejszych tytułów Bloomsbury, historia ojca, który na wieść o śmiertelnej chorobie wystawia ostatnie miesiące swojego życia na eBayu, żeby zabezpieczyć rodzinę). Jeśli zaś chodzi o literaturę dla dorosłych – cóż, książka po prostu musi mieć w sobie to COŚ. Tak jak na przykład wyczekiwany „A Guest at the Shooters’ Banquet” Rity Gabis (zamerykanizowana litewska Żydówka odkrywa sekret swego katolickiego dziadka, który mordował Żydów – całość dzieje się w Święcianach, w powiecie wileńskim, a więc na terenach stanowiących przed wojną część II RP, w prawdziwym tyglu kulturowym).
London Book Fair to nie tylko półgodzinne spotkania biznesowe (na szczęście!), ale i te mniej formalne, wieczorne wyjścia. W tym roku miałyśmy przyjemność odwiedzić wnętrza The Ivy, a także zakosztować hiszpańskich rarytasów w doborowym towarzystwie.
Macadamia jednogłośnie uznała targi za bardzo udane – nie tylko spotkałyśmy się z naszymi zagranicznymi klientami oraz polskimi wydawcami (wszystkich z tego miejsca serdecznie pozdrawiamy!), ale i rozmawiałyśmy o współpracy z kilkoma nowymi kontrahentami. Co z tego wynikło, zdradzimy niebawem – wypatrujcie ogłoszeń na naszej facebookowej stronie!